KOLUMBIA LOCAL TRAVEL
Kolumbia Local Travel to nowa propozycja wyjazdów do Kolumbii, nie oferowana do tej pory na polskim rynku turystycznym. To zupełnie świeży pomysł, pozwalający nie tylko dotknąć Kolumbii, ale stanąć z nią twarzą w twarz, od kuchni, z perspektywy lokalsów. To wyprawa momentami niewygodna i prosta, czasami uboga, ale przecież autentyzm nie zawsze jest elegancki.
Długo zastanawiałyśmy się, na czym się oprzeć przy budowaniu takiego programu, bo oczywiście nie od dziś wiadomo, że Kolumbia jest wyjątkowa. Jest to dla nas jasne i pokazujemy to we wszystkich, naszych, autorskich wyprawach. Powszechnie wiadomo, że Kolumbia to oczywiście kawa, bioróżnorodność i szmaragdy. Kolumbia to także jej ciemna strona, o której nie zapominamy, ale której nie gloryfikujemy, a mianowicie kokaina, sicarios, Pablo Escobar, guerilla i najdłużej trwająca na świecie wojna domowa. Kolumbia to poza tym wspaniali, gościnni, szczerzy i bezpośredni ludzie. Chciałyśmy ten fakt uwidocznić, ale sympatyczni i otwarci ludzie to zbyt mało na doskonały program turystyczny przygotowany przez kolumbijskie ekspertki. Ciągle brakowało nam myśli przewodniej takiej wyprawy. Aż tu nagle… Ewa, odpowiedzialna w naszej firmie za nowe pomysły i tworzenie „produktów turystycznych”, wpadła na szalony pomysł! (ona często tak ma). Stwórzmy lokalny program oparty na estratos.
Ale co to są te estratos? O co w tym chodzi?
Spieszymy z odpowiedzią. Estratos to mocno zaznaczone w Kolumbii warstwy społeczne. Jest ich oficjalnie 6, ale w praktyce przekłada się to na 7. Nieco upraszczając, nieoficjalny estrato 0 obejmuje część społeczeństwa, żyjącą w skrajnej nędzy, która nie posiada zabezpieczeniamieszkaniowego ani medycznego. To ludzie żyjący na ulicy, żebrzący, śpiący w drzwiach obcych domów, owinięci folią i starymi kartonami. Estratos 1 i 2 nie mogą również liczyć na pomoc społeczną. Cierpią głód, bezrobocie i w ogromnej większości są ofiarami częstych w Kolumbii kataklizmów (pożarów, powodzi, wybuchów wulkanów, trzęsień ziemi, itd.). Estrato 3 określany jest jako „w połowie drogi”. Estratos 4 i 5 odpowiadają europejskiej klasie średniej. Nie są to bogaci Kolumbijczycy, ale żyją oni wygodnie, na dobrym poziomie i mogą sobie pozwolić na wiele lokalnych „luksusów”. Estrato 6 natomiast to śmietanka kolumbijskiego społeczeństwa – głównie prywatni przedsiębiorcy i politycy, żyjący w eleganckich, kilkusetmetrowych mieszkaniach z prywatnymi windami lub w rezydencjach w zamkniętych osiedlach, w chronionych dzielnicach. To Kolumbijczycy kształcący swoje dzieci w Europie i Ameryce Północnej, korzystający z najlepszych restauracji i klubów, posiadający szofera, kucharza, często ogrodnika (pomoc domową mają bowiem w Kolumbii praktycznie wszyscy, począwszy od estrato 3, tak więc nie jest to uznawane za lokalny luksus) i latający na zakupy światowych marek ubrań do Miami (bo akurat ubrania są tam tańsze niż w Kolumbii).
Fenomen estratos nie obejmuje jednak wyłącznie tematu mieszkania, sklepów, restauracji, edukacji i systemu opieki zdrowotnej. Przekłada się on na sprawy codziennie, bo, na przykład, mieszkanie w określonym estrato determinuje ceny mediów (wody, gazu, prądu, wywozu śmieci), a nawet wysokość czesnego na wyższych uczelniach. Stąd tez studenci, wykorzystując fakt, że w Kolumbii nie ma obowiązku meldunku, często korzystają z rachunków najuboższego w rodzinie krewnego, aby przedstawić je jako swoje, by tym samym koszt edukacji był jak najniższy. Estratos determinują życie większości Kolumbijczyków i stanowią albo barierę nie do przeskoczenia albo trampolinę do lepszej przyszłości.
Na czym polega wyjątkowość programu Kolumbia Local Travel?
Opierając się na tym ważnym elemencie kolumbijskiej rzeczywistości, przystąpiłyśmy do przygotowania, opisania i przeliczenia kosztów (tutaj wkracza Kinga odpowiedzialna w naszej firmie za budżety i jej część administracyjną) dwutygodniowej podróży, wiodącej przez kilka wybranych kierunków, w których nasi podróżnicy będą mieli jedyną w swoim rodzaju okazję do zakosztowania prawdziwego, kolumbijskiego życia.
Taki rodzaj lokalnego programu możliwy jest do zrealizowania tylko i wyłącznie, korzystając z prywatnych kontaktów osób, które z jednej strony na stałe rezydują w Kolumbii, a z drugiej wrosły w te realia, mają kolumbijskie rodziny i żyją w kolumbijskiej codzienności. Realizując podróż do Kolumbii na własną rękę, mimo starań przebywania „między lokalsami” musimy pamiętać, że ciągle jesteśmy dla nich turystami i tak też nas będą traktować. W naszym programie gwarantujemy możliwość zasmakowania prawdziwej „kolumbijskości”. Na tym właśnie polega jego wyjątkowość.
Co proponujemy?
Trasa naszej wyprawy wiedzie przez kolumbijskie estratos i regiony świadomie wybrane, począwszy od andyjskiej Bogoty, przez symboliczny Region Kawy, światową stolicę salsy – Cali, puszczę nad Pacyfikiem, karaibską, boską Cartagenę i rajską plażę na Morzu Karaibskim.
Skupiamy się w tym programie na prawdziwej, lokalnej, niepokolorowanej Kolumbii, z jej kontrastami, bałaganem i niepowtarzalnością. Będzie więc wizyta w prywatnym mieszkaniu kolumbijskiej pomocy domowej, przejazd bogotańskim wagonikowym metrem nad ubogimi dzielnicami miasta; będzie „kawa ze skarpetki” (tak jak pija się ją tradycyjnie w kolumbijskich domach), kukurydziane placki arepas i lokalne pierogi empanadas; będą zajęcia z salsy i show w najlepszym z salsowych kabaretów w mieście Cali; będzie „spacer z garnkiem” (piknik) w najbardziej romantycznym miejscu w Kolumbii, gdzie w hacjendzie zagubionej wśród plantacji trzciny cukrowej napisana została najważniejsza powieść południowoamerykańskiego romantyzmu; przejazd drezynami napędzanymi silnikiem motocykla; wędrówka po puszczy nad Pacyfikiem; wizyta na plantacji kawy; nocleg w hacjendach, a, na zakończenie – nasza wisienka (może raczej uchuva, bo wisienek w Kolumbii brak) na torcie – karaibski wypoczynek na rajskiej plaży, z lokalną obsługą i drinkiem coco loco.
Ze względu na logistykę i pewne ograniczenia (odwiedzamy prywatne, kolumbijskie domy i korzystamy z naszych, rodzinnych kontaktów), program realizowany może on być dla grup max. 16 – osobowych.
KOLUMBIA LOCAL TRAVEL (13 dni)
Niesamowita, lokalna Kolumbia, z jej kontrastami, bałaganem i niepowtarzalnością. Ubogie dzielnice; wagonikowe metro; kolorowe jarmarki; prywatne, kolumbijskie domy; salsa na najwyższym poziomie; plantacja najlepszej kawy premium i pita w domu „kawa ze skarpetki”; mała Afryka; rajska plaża; najbardziej romantyczna hacjenda Kolumbii i doskonałe restauracje na poziomie Michelin. Wszystko to składa się na program idealny.
Odbiór pasażerów na lotnisku w Bogocie przez polskojęzycznego pilota rezydenta. To właśnie w stolicy Kolumbii rozpoczniemy naszą przygodę z zupełnie innej perspektywy niż odbywa się to w przypadku innych dostępnych na rynku programów do Kolumbii. Tym razem, chciałybyśmy pokazać naszym gościom Kolumbię opartą na estratos. Ale co to są te estratos? Już wyjaśniamy. Estratos to w dużym uproszczeniu mocno zaznaczone warstwy społeczne, przekładające się na dzielnice i określony standard i warunki życia, od tych najskromniejszych (estrato 1 i 2), przez „klasę średnią” (estrato 3, 4 i 5), aż po śmietankę kolumbijskiego społeczeństwa (estrato 6).
Przez dwa tygodnie nasza grupa będzie miała okazję dotknąć prawdziwej Kolumbii – chwilami bardzo skromnej, pełnej codziennych trudności i wyrzeczeń, aż po Kolumbię elegancką i absolutnie telenowelową. Możemy jednak zapewnić, że niezależnie od warunków, Kolumbia na pewno zachwyci odwiedzających swoim kolorytem.
Z lotniska El Dorado w Bogocie udamy się (30 minut) do urokliwego hotelu położonego w samym centrum miasta, w kolonialnej dzielnicy – La Candelarii. Po zakwaterowaniu, spacerem przejdziemy na kolację. Odpoczynek po podróży i doładowanie akumulatorów na przygodę, jaka czeka nas następnego dnia.
Zaraz po śniadaniu, tak jak robią to codziennie Kolumbijczycy, przejedziemy (30 minut) do jednego z najbardziej barwnych miejsc w Bogocie, a mianowicie na największy jarmark owocowo – warzywny. „Palo Quemao” to targ, na którym wielu bogotańczyków dokonuje zakupów świeżych i organicznych produktów przywożonych do kolumbijskiej stolicy z okolicznych farm. Z tego też właśnie powodu, kolonizatorzy zdecydowali założyć kolumbijską stolicę w wysokich Andach, a nie na przykład na Karaibach, gdzie warunki geograficzne utrudniają uprawy. Płaskowyż, na jakim leży Bogota, oferuje idealne warunki do uprawy wszelkiego rodzaju owoców, warzyw, przypraw oraz kwiatów. Jeżeli tylko godzina przylotu samolotu na to powoli, lądując w Bogocie, można będzie przez okna zobaczyć ogromne ilości szklarń, w których na obrzeżach miasta uprawiane są kwiaty eksportowane na cały świat.
„Palo Quemao” zwiedzać będziemy od rana, gdyż to właśnie w tym godzinach jarmark najintensywniej tętni życiem, oferując niezwykle atrakcyjne doświadczenie obyczajowe i zbliżając odwiedzających do bogotańskiej codzienności. Skosztujemy lokalnych owoców i egzotycznych soków, weźmiemy w ręce olbrzymie awokado, przypominające wielkością jajka dinozaurów, poznamy podstawowe produkty wykorzystywane w kolumbijskiej kuchni i magiczne stoiska z ziołami i miksturami na wszelkie możliwe dolegliwości, od bólu gardła począwszy, a na przyciągnięciu niewiernego męża skończywszy. Ta mieszanka kolorów, smaków i zapachów Kolumbii zapadnie naszym gościom na pewno na długo w pamięci.
Po wizycie na „Palo Quemao” wrócimy do kolonialnego centrum miasta i udamy się do jednej z najpopularniejszych restauracji, którą lokalsi wprost uwielbiają. Restauracja powstała jako praca magisterska dwójki kolumbijskich studentów, a pracują w niej wyłącznie samotne matki.
Popołudnie poświęcimy natomiast na odkrywanie bogotańskiej Starówki. Poznamy jej najważniejszy punkt, a mianowicie miejsce narodzin Bogoty – plac Chorro de Quevedo, czyli pierwotnego wodza tych terenów – kacyka Muisca. Przespacerujemy się po malowniczych uliczkach La Candelarii z jej charakterystyczną, niską zabudową, romantycznymi patiami i tajemniczymi postaciami na dachach i balkonach. Zajrzymy do najstarszej kawiarenki Bogoty – „Fałszywych drzwi„ („Puerta falsa„), która działa od 1816 r. Słynie ona z bogotańskich słodkości i tamales, podobnych do polskich gołąbków. Mówi się w Bogocie, że w „Fałszywych drzwiach” bywała ukochana Simona Boliwara – Manuelita Saenz i że on sam pijał tam gorącą czekoladę. Zahaczymy również o muzeum najbardziej znanego kolumbijskiego malarza i rzeźbiarza – Fernando Botero, który rozpropagował na niespotykaną w świecie skalę „kolumbijskich grubasów”. U Botero otyli są nie tylko królowie, żołnierze, prezydenci i księża. Otyłe są nawet tancerki i torreadorzy. Gruba jest nawet Mona Lisa.
W dalszej części naszego spaceru udamy się na główny plac miasta – Plaza de Bolivar, na którym znajduje się budynek Parlamentu, Sąd Najwyższy, Ratusz oraz Katedra. Kontynuując nasz spacer główną ulicą Carrera 7, dotrzemy do targu z lokalnym rękodziełem (torbami, prekolumbijską biżuterią, hamakami, tkaninami, kawą i herbatą z koki). Odwiedzimy również jubilera z certyfikowanymi szmaragdami oraz znajdującą się u podnóża Andów otaczających centrum Bogoty od wschodu, hacjendę, w której mieszkał podczas pobytów w kolumbijskiej stolicy Simon Boliwar.
W godzinach wieczornych, około 18:00, kiedy przy równiku zaczyna się ściemniać, udamy się na Wzgórze Monserrate położone na wysokości 3 150 m. n.p.m. Roztacza się z niego niezapomniany widok na miasto. Warto je zobaczyć z tej perspektywy, aby zrozumieć jego olbrzymią powierzchnię i przyjrzeć się dzielnicom, które odwiedzimy w dalszych etapach naszej podróży. Na Wzgórzu Monserrate prócz wizyty w pierwszym, hiszpańskim klasztorze, który zastąpił autochtoniczną świątynię i który jest aktualnie ważnym miejscem kultu religijnego, zjemy kolację w restauracji, której budynek charakteryzujący się pięknymi drewnianymi rzeźbieniami, przeniesiony został w 1979 r. z innej dzielnicy. Serwowane w tym miejscu dania tradycyjnej kuchni andyjskiej świetnie współgrają z zapierającym dech w piersiach widokiem z okien i tarasu restauracji.
Po śniadaniu, przejdziemy spacerem na przystanek systemu szybkich autobusów – „Transmilenio”. Poruszają się one wydzielonym tylko dla nich pasem. Przystanki w formie uniesionych w stosunku do poziomu jezdni peronów przypominają swym wyglądem naziemne stacje metra. „Transmilenio” to główny środek transportu ponad 2 milionów bogotańczyków i system komunikacji miejskiej łączący biedne dzielnice południa miasta z centrum i północą, gdzie większość mieszkańców pracuje.
„Transmilenio” pojedziemy do ostatniej stacji (około 60 minut), gdzie przesiądziemy się na wagonikowe metro, które w 2018 r. połączyło najuboższe, fawelowe dzielnice z pozostałą częścią stolicy. W ten sposób znajdziemy się w Ciudad Bolívar, gdzie jeszcze do niedawna z powodów bezpieczeństwa nie było praktycznie dostępu. Jest to górzysta część miasta, znajdująca się na dużej wysokości, między 2 600 i 3 100 m n.p.m. Od lat 50 ubiegłego wieku, zaczęła być ona zaludniana przez przybywających do Bogoty i szukających pracy mieszkańców innych departamentów. Budowali oni swoje domy początkowo nielegalnie, bez pozwoleń, w formie tzw. inwazji, tworząc olbrzymie fawele. Na tych terenach chronił się również w czasach wojny domowej jeden z oddziałów partyzanckich FARC. Obecnie Ciudad Bolívar, uznawana za estrato 1, zamieszkuje ponad milion osób. W tej właśnie dzielnicy mieszka większość bogotańskich pomocy domowych.
Pomoce domowe w Kolumbii to, podobnie jak w większości krajów postkolonialnych, cała instytucja. W zależności od kraju reprezentują one od 1/5 do 1/3 wszystkich pracujących kobiet w Ameryce Łacińskiej. One są najczęściej bohaterkami najbardziej znanych kolumbijskich telenowel i powieści.
Począwszy od XIX wieku służące odgrywały ogromną rolę w kolumbijskim życiu rodzinnym. Trudne warunki wiejskiego życia powodowały, że rodzice wysyłali swoje córki do pracy, uważając że lepiej jest służyć w domu bogatej rodziny niż pracować w fabryce. To właśnie one odpowiedzialne były za wychowanie, edukację i opiekę nad dziećmi klasy średniej i wyższej, podczas gdy matki zajmowały się innymi czynnościami i rozrywką; one gwarantowały wyżywienie i porządek w mieszkaniach; one też często padały ofiarami wykorzystywania i nadużyć ze strony swoich pracodawców. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu te młode kobiety nie otrzymywały za swą pracę wynagrodzenia, tylko jedzenie i ubrania, których nie nosiły już ich pracodawczynie.
Obecnie, praktycznie we wszystkich domach klasy średniej i wyższej spotkamy pomoce domowe. W nowych apartamentowcach mieszkania najwyższych estratos wyposażone są nawet w specjalny pokój z łazienką, usytuowany za kuchnią, przeznaczony właśnie dla pomocy domowych.
W Ciudad Bolívar będziemy mieli okazję odwiedzenia prywatnego mieszkania naszej pomocy domowej, która dzięki swojej uprzejmości zgodziła się pokazać nam swoje realne życie. Wspólnie napijemy się tradycyjnej „kawy ze skarpetki”, która serwowana jest w każdym szanującym się, kolumbijskim domu. Chodzi tu o bawełniany filtr, który do złudzenia przypomina męską, beżową skarpetę, nie pierwszej świeżości. Mimo, iż po kilku użyciach nie wygląda on zbyt apetycznie, przelana przez niego kawa jest po prostu rewelacyjna.
Po południu, powrót do kolonialnego centrum i kolacja w lokalnej restauracji. Tego dnia zaprosimy naszych podróżników na tradycyjne danie kolumbijskie – patacones, czyli placki z warzywnego banana podawane w sposób przypominający południowoamerykańską pizzę. Nie można bowiem opuścić Kolumbii bez spróbowania chrupiących patacones.
Przed snem, kiedy z Andów schodzić zacznie chłodna bryza, napijemy się natomiast canelazo. Ten tradycyjny, gorący napój, przygotowywany jest na bazie gorącej wody i nierafinowanego cukru trzcinowego panela z dodatkiem limoncillo czyli trawy cytrynowej, soku z limonki, goździków, cynamonu i rumu lub aguardiente, czyli anyżowej wódki produkowanej z trzciny cukrowej. Canelazo najlepiej spróbować na bogotańskiej ulicy, serwowanego bezpośrednio z wózków, na których umocowane są sporych rozmiarów garnki.
Po wczesnym śniadaniu transfer (około 30 minut) na lotnisko w Bogocie i przelot do Regionu Kawy. Bezpośrednio z lotniska w Pereirze udamy się do jednego z najpiękniejszych miasteczek regionu – Salento. Jego kolorowe, drewniane balkony, misterne detale i malownicze fasady zapadają̨ na długo w pamięci, a urocze kawiarenki zapraszają̨ do skosztowania doskonałej filiżanki kawy i innych kawowych wyrobów: ciasteczek, wypieków, cukierków i likierów. Miłośnicy rękodzieła znajdą na głównej ulicy miasteczka – Calle Real nieprawdopodobną ilość sklepików, oferujących produkty lokalnych artystów i rzemieślników.
Z Salento udamy się do doliny Valle del Cocora o charakterystycznym klimacie „mglistego lasu” porośniętej narodowym drzewem Kolumbii – palmą woskową. Dotrzemy tam kultowymi jeepami Willy’s, które stanowią jedną z ciekawszych atrakcji kawowego regionu. Te ponad 60-letnie, terenowe i bardzo mocne amerykańskie samochody z czasów II Wojny Światowej i wojny w Wietnamie są pojazdami lekkimi, przygotowanymi do pokonywania dróg nieasfaltowanych, gór, skalistego podłoża, pustyń z wydmami i bagnistych puszczy. Doskonale sprawdzają się w trudnych warunkach plantacji kawy i stromych stoków górskich. Wypełnione kiśćmi bananów i workami kawy stanowią symbol kolumbijskiego Regionu Kawy.
W Valle del Cocora, uznawanej za jedno z najpiękniejszych przyrodniczo miejsc Kolumbii, zrealizujemy kilkugodzinny trekking, po czym udamy się na pyszny obiad z popisowym daniem regionu – tęczowym pstrągiem.
W godzinach wieczornych przejedziemy na kolację i nocleg do najpiękniejszej hacjendy regionu – Hacienda San José w Pereirze. Budynek ten jest doskonałym przykładem kolonialnego domu wzniesionego w końcówce XIX wieku i należącego do klasycznej rodziny pochodzących z najwyższych, kolumbijskich sfer, co doskonale wpisuje się w nasz temat podróży po lokalnych estratos. Jego charakterystyczna, hiszpańska konstrukcja parteru budynku (tzw. tapia pisada) przenosi nas do czasów kolonii, zaś pierwsze piętro ze swoją znacznie bardziej lokalną strukturą, z bahareque, doskonale pokazuje, jak wspaniale dopełniają się w architekturze regionu te dwie metody budownictwa.
Tego dnia, poznamy nieco dogłębniej kolumbijski Region Kawy, nazywany również Trójkątem Kawowym. W jego skład wchodzą oficjalnie trzy rolnicze departamenty Kolumbii, specjalizujące się w produkcji najlepszej arabiki na świecie – Quindío, Risaralda i Caldas. Przez 2 godziny, pokonamy trasę blisko 100 km, przejeżdżając przez urokliwe, kawowe miasteczka, plantacje kawy i soczysto zielone przez 365 dni w roku pejzaże.
Celem naszej podróży będzie jedno z najpiękniejszych krajobrazowo osad regionu – Buenavista i miejsce wyjątkowe, znane tylko nielicznym – Terraza de San Alberto. Schowany między plantacjami kawy i autentycznie zawieszony na andyjskiej skarpie taras – kawiarnia zapraszają do degustacji najlepszej, eksportowej, kolumbijskiej kawy gourmet – „Café San Alberto” oraz do profesjonalnych warsztatów kawowych, podczas których odwiedzający to miejsce uczą się rozpoznawania nagradzanej wielokrotnie kawy z ekspertami w tej dziedzinie. Plantacja „San Alberto” produkuje rocznie zaledwie 60 ton kawy (to 40 ton mniej niż przeciętna kolumbijska plantacja), dlatego też kawa tej marki określana jest jako kolumbijski kawior i należy do kolumbijskich produktów luksusowych. Uzyskała ona najwięcej nagród w międzynarodowych konkursach kaw premium, a jej delikatne nuty owocowo – karmelowo – czekoladowe zachwycają podniebienia największych koneserów.
Z Buenavista, udamy się w kierunku kolejnego departamentu Kolumbii – Valle del Cauca. Zanim jednak dotrzemy do jego stolicy – Cali, gdzie gwałtownie zmienimy klimat na tropikalne lato i gdzie czekają na nas niesamowite atrakcje, zatrzymamy się w maleńkim miasteczku – Ginebra, słynącym z najlepszego rosołu w kraju. Sancocho de gallina to pożywna zupa o lekko zielonej barwie (nie żółtej jak sancocho w innych regionach Kolumbii). Jest to rodzaj rosołu z kreolskiej kury, gotowanego obowiązkowo na palenisku, z dodatkiem warzywnych bananów (plátanos), manioku (yuca) i kolendry (cilantro).
Transfer do Cali i zakwaterowanie. Na kolację tego dnia udamy się do jednej z najbardziej rozpoznawalnych restauracji w kraju – „Platillos Voladores” (Latające Spodki). To restauracja rekomendowana przez „Lonely Planet” jako „jedno z najlepszych doznań kulinarnych Kolumbii”. Jej dania opierają się na tradycyjnej gastronomii regionu Pacyfiku, ale mają również wyraźne wpływy kuchni afrykańskiej. Pamiętać bowiem musimy, że Cali to drugie po Salvador de Bahía w Brazylii czarnoskóre miasto Ameryki Południowej.
Po śniadaniu rozpoczniemy naszą przygodę z salsą. Znajdujemy się bowiem w światowej stolicy salsy. Wiele miast na świecie posiada charakterystyczne dla siebie muzyczne wyrażenia, które stały się ich symbolem. W Buenos Aires takim symbolem jest tango; w Hawanie – son; w Nowym Orleanie – jazz; w Rio de Janeiro – samba, no a w Cali – właśnie salsa. Salsa dotarła do Cali w latach 40 XX wieku z Karaibów. Bardzo szybko ten rodzaj muzyki stał się dzielnicowym fenomenem, w którym mieszkańcy rozkochali się do reszty. Od tego momentu salsę tańczy się w Cali w barach, kantynach i w domach. Siła tego gatunku muzyki jest tak wielka, że w czasach współczesnych mówi się, że mieszkańcy Cali rodzą się tańcząc, a smak i tropikalną radość salsy mają we krwi.
Najbardziej rozpoznawalną marką kolumbijskiej salsy jest „Swing Latino”, założona przez najsłynniejszego, kolumbijskiego tancerza salsowego – Luisa Eduardo Hernandeza, bardziej znanego w Kolumbii jako „El Mulato”. Stworzył on wraz z żoną najlepszą, kolumbijską parę taneczną, odbierając 11 razy złotą statuetkę w największym konkursie salsy w Stanach Zjednoczonych. Jego salsowa ekipa wystąpiła nawet kilka lat temu gościnnie w polskim programie telewizyjnym „You Can Dance”. Obecnie „Swing Latino” to oficjalni tancerze Jennifer López. „El Mulato Cabaret” to natomiast pierwszy w Kolumbii, salsowy kabaret. Oczywiście odwiedzimy i to miejsce, ale najpierw musimy się do tego odpowiednio przygotować uczestnicząc w lekcji salsy.
Po zajęciach tanecznych, udamy się (około 60 minut) do przepięknej hacjendy „El Paraíso”, położonej w różanym ogrodzie, wśród plantacji trzciny cukrowej – kluczowego dla gospodarki tego regionu produktu. Z otaczających budynek balkonów, pola tej słodkiej uprawy wydają się być mieniącym się w słońcu morzem. Jest to miejsce wyjątkowe, bowiem to właśnie tu najważniejszy pisarz epoki romantyzmu – Jorge Isaacs umiejscowił i napisał powieść uznawaną za największe dzieło latynoamerykańskiego romantyzmu – „María”. Chodzi tu oczywiście o wielką, romantyczną, a więc niemożliwą miłość, między ubogą kuzynką, przygarniętą w dzieciństwie przez dobrze prosperującą rodzinę Efraín´a – spadkobiercę wielkiej fortuny i plantacji trzciny. Zwiedzimy ten historyczny dom, w którym toczy się akcja powieści, a następnie w jego pobliżu zjemy owocowy piknik.
W godzinach wieczornych powrót do Cali. Kolacja tego wieczoru zjemy w urokliwej restauracji na Starówce.
Po kolacji udamy się do salsowego klubu, aby wypróbować naszych sił na prawdziwym salsowym parkiecie.
Po śniadaniu powtórzymy lekcję salsy, aby podszlifować nasze umiejętności przed wieczornym salsowym showem.
Na lunch tego dnia udamy się natomiast do bajkowego miejsca – hacjendy tuż za słynnym w Cali Ogrodem Zoologicznym. Cudownie położona wśród tropikalnych drzew chiminangos i gualandayas Hacienda El Bosque to elegancka budowla pochodząca z XIX w., z zachowaną oryginalną architekturą wielkiego, rodzinnego domostwa. W jadalni do dziś dnia widoczna jest fotografia dawnych właścicieli obiektu, pozujących do zdjęcia ze swoimi czarnoskórymi służącymi.
Popołudnie przeznaczymy na relaks i przygotowanie do salsowego wieczoru.
Wieczorem, udamy się do „El Mulato Cabaret” – lokalnego teatru ze złoto – czerwonym wnętrzem, olbrzymimi lampami i tropikalnymi dodatkami. Naszą uwagę na pewno zwróci charakterystyczna dla tego rodzaju miejsc podłoga w biało – czarną szachownicę. Kolumbijska salsa, którą będziemy mieli okazję zobaczyć na żywo, charakteryzuje się niewiarygodną szybkością sekwencji kroków, seksownymi ruchami ciała i fantastycznymi figurami akrobatycznymi. Tańczy się ją na kwadracie 40 cm x 40 cm. Jest ona znacznie szybsza niż ta tańczona na Kubie, w Portoryko czy w Nowym Jorku.
Weekendowy show na długo zapada w pamięć: fantastyczna muzyka, stroje zmieniane co utwór, makijaże, fryzury i kilkudziesięciu tancerzy światowej klasy, poruszających się we frenetycznym rytmie pachangas, mambos i boogaloos. Absolutne szaleństwo tropikalnej nocy!!!
Samego Mistrza – „Mulato” spotkać można na jednym z balkonów albo na schodach, ponieważ to on osobiście czuwa nad jakością występu.
Po śniadaniu, wyjedziemy z Cali w kierunku Pacyfiku (około 60 minut) na tak zwaną Vía al Mar, czyli „Drogę prowadzącą do morza”. Po drodze spróbujemy pysznego, gęstego napoju charakterystycznego dla tego regionu – champús. Przygotowuje się go na bazie gotowanej kukurydzy, owocu lulo, ananasa, nierafinowanego cukru (panela) z dodatkiem cynamonu, goździków i liści pomarańczy.
Po atrakcjach światowej stolicy salsy i pysznym podwieczorku – pora na odpoczynek dla ciała i ducha. W tym celu udamy się do zaprzyjaźnionego lodge’u położonego nieopodal w bambusowo – palmowym gaju. To przepiękne miejsce, w którym będziemy mogli oderwać się od chaosu miejskiego życia. Lodge, fantastycznie wkomponowany w otoczenie przez kolumbijskiego architekta pejzażystę, będzie przez kolejne dwie noce naszą bazą wypadową do pobliskich atrakcji.
Wieczór przeznaczony na odpoczynek, spacer i kontemplację otaczającej przyrody. Lunch i kolację zjemy tego dnia w hotelu, który posiada ekologiczne uprawy warzyw i owoców, na bazie których przygotowywane będą nasze posiłki.
Po śniadaniu w naszym naturalnym raju, udamy się (około 60 minut) do rezerwatu przyrody znanego jako San Cipriano i usytuowanego w samym sercu dżungli dochodzącej do Oceanu Spokojnego. Jest to drugi na świecie region o tak wysokim stopniu wilgotności powietrza oraz ilości opadów. Z tak olbrzymią ilością pary wodnej, ciało stale pokryte jest kropelkami potu.
Aby się dostać do San Cipriano, będziemy musieli skorzystać z niezwykle oryginalnego środka transportu, a mianowicie prawdziwych „czarownic” (las brujitas). Taką nazwą określa się bowiem drezyny, złożone z drewnianej platformy i małych, metalowych kółek, które doskonale dopasowują się do szyn. Dawno temu do ich poruszania używano drewnianego kija, którym kierowca odpychał pojazd oraz sandałów, którymi hamował w razie nadmiernej prędkości. Od niedawna „czarownice” latają w San Cipriano znacznie szybciej. Zostały bowiem zmodernizowane, a na platformie umieszczono motocykl, który je popycha. W ten właśnie sposób, na skrzydłach „czarownic” dotrzemy do osady. Potrwa to około 30 minut, podczas których pokonamy trasę 6 kilometrów. Droga przecinać będzie puszczę. Słychać będzie śpiew ptaków, wrzaski małp i koncerty cykad. Sama „czarownica” również robi okrutny hałas, ale podróż jest wyjątkowo emocjonująca.
W osadzie zbliżymy się do realiów życie mieszkańców tego regionu, którzy niezwykle silnie związani są z rzeką San Cipriano. Relacje między nimi a rzeką powstają już w momencie narodzin, kiedy zaczyna się ich codzienny kontakt z wodą. Rzeka jest niezbędnym elementem tutejszego pejzażu, wiernym przyjacielem, który towarzyszy, ukaja, dostarcza czystej wody i nuci do snu kołysanki. Czas tutaj nie biegnie, raczej spaceruje między drewnianymi korytarzami, pełnymi ważek i motyli, między hamakami zawieszonymi pod dachami na świeżym powietrzu, między roślinami uginającymi się od nadmiaru kwiatów i owoców i między domami wzniesionymi na palach, aby w ten sposób chronić mieszkańców przed tropikalnym deszczem.
Być w San Cipriano to tak jakby znaleźć się w sercu afrykańskiej dżungli. To właśnie tu zjemy tego dnia afrykański lunch, po czym wrócimy do naszego bajkowego lodge’u na kolację i nocleg.
Poranek przeznaczymy na spokojne śniadanie, po czym udamy się w drogę powrotną (około 60 minut) do Cali. Po brunchu, przejedziemy na lotnisko w Palmirze (około 60 minut), aby bezpośrednim lotem znaleźć w najpiękniejszym, starym mieście regionu Karaibów, będącym głównym portem przeładunkowym złota w epoce hiszpańskiej kolonii i centrum handlu niewolnikami – w Cartagenie.
Starówka Cartageny otoczona jest wielokilometrowym murem obronnym, będącym równocześnie tarasem widokowym z fantastycznym widokiem na Morze Karaibskie. To tutaj rodowici mieszkańcy miasta przysiadają̨ popołudniami, aby zrelaksować się, popijając tradycyjną limonada de coco (lemoniadę kokosową).
Po zakwaterowaniu w uroczym hotelu boutique w kolonialnym centrum miasta, zrealizujemy spacer po najważniejszych miejscach historycznej Starówki. Wizytę rozpoczniemy przy dawnej bramie prowadzącej w czasach hiszpańskiej kolonii do Starego Miasta. Torre del Reloj (Wieża Zegarowa) to symbol starej Cartageny. Następnie przespacerujemy się po Paseo de los Dulces (Uliczce Słodkości). To właśnie tutaj w XVI w. odbywały się targi niewolników. Kolejnym punktem programu jest plac San Pedro de Claver – jezuickiego zakonnika epoki kolonialnej, broniącego praw afrykańskich niewolników, znanego jako „Niewolnik niewolników”. Będziemy mieli również okazję posłuchać historii kolumbijskiej Pocahontas, czyli Cataliny, która pomogła Hiszpanom w pacyfikacji rdzennych plemion, a w dniu dzisiejszym jest symbolem odbywającego się w Cartagenie co roku międzynarodowego festiwalu kina. W dalszej części spaceru przejdziemy na plac Simona Bolivara, gdzie znajduje się Muzeum Inkwizycji, mieszczące się w przepięknym, kolonialnym budynku z charakterystycznym wejściem zbudowanym ze skały koralowej i drewnianymi balkonami. Budynek ten od 1610 r. przez ponad 200 lat pełnił funkcję siedziby hiszpańskiej Inkwizycji. Na Placu Bolivara poznamy też historię ubranych w wielokolorowe kolorowe sukienki, czarnoskórych, sprzedawczyń owoców – Palenqueras, które są najchętniej fotografowanym symbolem miasta.
W dalszej części programu przejdziemy na mury obronne, gdzie popijając zimne mojito w kultowym barze „Café del Mar” będziemy mogli ochłodzić się w wieczornej, karaibskiej bryzie.
Kolacja tego dnia zaplanowana została w jednej z ulubionych restauracji ekipy polskiego wydania Master Chefa, która odwiedziła Cartagenę podczas nagrywania finałowych odcinków. Chodzi o restaurację „El Gobernador”, należącą do słynnych w Ameryce Południowej chefów kuchni – braci Rausch, mających polskie korzenie.
Po śniadaniu, udamy się (około 20 minut) do rybackiego miasteczka Boquilla, stanowiącego dzisiaj nieturystyczną część Cartageny, gdzie w towarzystwie lokalnych rybaków weźmiemy udział w tradycyjnym połowie. Następnie przygotujemy złowione przez nas ryby na karaibski sposób, z ryżem kokosowym i platanowymi plackami, według instrukcji czarnoskórych mieszkanek Boquilla.
Po lunchu udamy się na warsztaty perkusji, której korzenie sięgają afrykańskich niewolników. Podczas tych warsztatów, wrócimy pamięcią do czasów, kiedy w wyniku mordów rdzennych mieszkańców, na terenach Nowego Świata brakować zaczęło rąk do pracy, a Cartagena stała się kolebką „czarnego rynku”. Co miesiąc wyładowywano tu około tysiąca niewolników. Naukowcy szacują, że między XVI i XIX wiekiem do Ameryki Południowej przywieziono 12 – 14 milionów afrykańskich niewolników. Byli oni prześladowani jak zwierzęta w swoich ojczyznach, skuwani łańcuchami i przewożeni w ciemnych i wilgotnych ładowniach statków z czarnego kontynentu do Ameryki Południowej. Największymi portami, w których odbywały się targi niewolników były w owych czasach: Cartagena, Hawana, Veracruz i Buenos Aires. Do Cartageny docierało 60% wszystkich niewolników. Szacuje się, iż w celu przewiezienia niewolników z Afryki do Nowego Świata wykonano około 54.000 przepraw przez ocean.
W godzinach popołudniowych powrót do Cartageny (około 20 minut). Kolacja tego dnia przewidziana jest w urokliwej restauracji na placu San Pedro Claver.
Tego dnia zaprosimy naszych gości na rajski wypoczynek na rajskiej plaży. Archipelag Wysp Różańcowych (Islas del Rosario) na Oceanie Atlantyckim składa się z 27 wysp otoczonych krystalicznie czystą wodą, której kolor zmienia się od turkusowego po błękitny. Do tego dodać należy delikatny szum karaibskiego morza, tropikalną roślinność, rafy koralowe zamieszkałe przez niezliczone gatunki ryb o wszelkich możliwych rozmiarach, kolorach i formach: graniki (meros), rekiny, delfiny, koniki morskie, żółwie, meduzy, kalmary i langusty. W latach 90 XX wieku w tym regonie Kolumbii prowadzony był na szeroką skalę przemyt narkotyków, toteż jeszcze 30 lat temu na wysepkach swoje rezydencje posiadali kolumbijscy mafiozi. Dodatkową ciekawostką tego konkretnego miejsca wybranego na wypoczynek jest fakt, że w czasach hiszpańskiej kolonii, na wodach otaczających Cartagenę rozegrała się w 1708 r. bitwa morska, w wyniku której zatopiony został załadowany złotem, szmaragdami i luksusowym drewnem galeon San José. W 2015, na dnie morza odkryto jego wrak i w chwili obecnej podejmowane są decyzje, co stanie się ze znajdującymi się w jego wnętrzu skarbami, o które upomina się nie tylko Kolumbia i kraje z nią sąsiadujące, z których te niezwykle cenne przedmioty zostały wywiezione, ale również Hiszpania, do której należał zatopiony statek. To największe takie odkrycie ostatnich dziesięcioleci.
Całodzienny pobyt w najpiękniejszym kompleksie wypoczynkowym z plażą.
W godzinach popołudniowych powrót do Cartageny (około 60 minut).
Kolacja tego dnia przewidziana jest w jednej z najlepszych restauracji w mieście – „Candé”, specjalizującej się w kuchni karaibskiej z lokalną muzyką na żywo.
Ostatni dzień naszego pobytu w Cartagenie przeznaczymy na zakupy oraz indywidualne odkrywanie tego najpiękniejszego, kolumbijskiego miasta.
Na ostatni lunch udamy się do miejsca wyjątkowego – „Celele”. Jest to zupełnie nowa, gastronomiczna propozycja i ulubione aktualnie miejsce zamożnych kartagińczyków, które każdego dnia zdobywa więcej zachwyconych klientów. To kolumbijska, kulinarna rewolucja i jedna z nielicznych restauracji, gdzie nie można się wybrać bez rezerwacji. To top of the top kolumbijskiej gastronomii i zwycięzca nagrody „Miele One To Watch Award 2019” przyznawanej przez najbardziej prestiżowy ranking gastronomii Ameryki Łacińskiej „Latin America´s 50 Best Restaurants”. To południowamerykańskie 3* Michelin 😉
Ta niewielka restauracyjka, znajdująca się w niezwykle malowniczej dzielnicy Getsemaní, kawałek poza Starówką, oferuje dania charakteryzujące karaibskie wybrzeże Kolumbii i łączące tradycje kulinarne kultur, które w ciągu wieków mieszały się na tych terenach: rdzennych mieszkańców, Hiszpanów i innych Europejczyków, Afrykańczyków (od XVI wieku), oraz Syryjczyków, Libańczyków i Żydów (od XIX wieku).
W godzinach popołudniowych transfer na lotnisko w Cartagenie i odlot do kraju.
Marzysz o zrealizowaniu tego programu?
Na co czekasz? Skontaktuj się z nami! ewa@kolumbia.travel i kinga@kolumbia.travel